niedziela, 7 stycznia 2018

OTA PAVEL, PUCHAR OD PANA BOGA

Ewangelia według Pavla
Lubię sport. Pod warunkiem, że go nie uprawiam i nie oglądam. I nawet Ota Pavel mnie do niego nie przekona. Tyle że w „Pucharze od Pana Boga” nie o sport chodzi. Ten zbiór mikroopowiadań jest niczym mozaika przypowieści albo bajek na dobranoc o rzeczach ważnych, jeszcze ważniejszych i najważniejszych. A od tego, jak je odczytamy, będzie zależało to, czy zaśniemy spokojnie, czy nie zmrużymy oka przez całą noc.

„Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia lub śmierci. Jestem bardzo rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że jest o wiele, wiele ważniejsza” – twierdzi szkocki piłkarz i trener piłkarski Bill Shankly. I takie właśnie wrażenie możemy odnieść, czytając opowiadania (albo – jak kto woli – reportaże sportowe, choć temu zbiorowi zdecydowanie bliżej do literatury pięknej niż faktu) wchodzące w skład „Pucharu od Pana Boga”. Zdziwieni? Zupełnie niepotrzebnie. Przecież o tym, że życie ma coś ze sportu, a sport z życia świadczą liczne wyrażenia i zwroty, które stosujemy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy; w końcu oddajemy coś walkowerem albo gramy (lub nie) do jednej bramki, prawda? Te i inne zbieżności wykorzystał autor „Pucharu od Pana Boga” do stworzenia literackich miniatur o sporcie i sportowcach, gdzie w miarę czytania zaciera się granica między rywalizacją sportową a życiowymi zmaganiami. Bo Pavlowi idealnie udało się uchwycić paralelę między sportem a życiem, a jednocześnie zrobił to tak, jak tylko on potrafi: subtelnie, na poły baśniowo i z ciepłym humorem.
Ota Pavel był jednym z najlepszych czechosłowackich korespondentów sportowych, więc na sporcie się zna. Ja się nie znam, dlatego wierzę mu na słowo, kiedy pisze o łapaczkach czy ribano. Z czasem jednak to, że powyższe terminy nic mi nie mówią, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Pavel zdaje się przekonywać: nie znasz się na sporcie? Nie szkodzi.I tak posłuchaj. A ja słucham (tak, tak, słucham!), kiedy niczym wędrowny bajarz, na widok którego przystajemy i nadstawiamy ucha, zaczyna snuć opowieść za opowieścią. Jak tę o Józefie, górniku, który „śnił o poezji gwiazd, choć często przysłaniała mu je ziemia na głową”, a kiedy odnalazł w sobie pasję hokeisty, wszystkie „kontuzje przyjmował jako oczywistość i podatek od piękna gry”. Albo tę o Bogusiu Wani, który z chłopięcej miłości do pięknej tenisistki postanowił sam zostać tenisistą i odegrać się za jej gorzkie łzy na pewnym Węgrze, będącym ich (na szczęście jedynie zawodową) przyczyną, dzięki czemu „serduszko mu się powiększało”, by osiągnąć wreszcie największe rozmiary, tyle że z czasem odkrył, iż „miał wielkie sportowe serce, lecz nie mogło już ono niczego zdobywać”. Czy tę, w której słychać echa wojny (tak mocno wybrzmiałej w słynnym zbiorze opowiadań Pavla „Śmierć pięknych saren”), gdzie turystyczna wspinaczka pary i Czechów, i Niemców zaczyna niebezpiecznie przypominać walkę na śmierć i życie (niedoszłego) kata i (niedoszłej) ofiary. Czy wreszcie tę, która jest jedną z moich ulubionych opowieści, czyli historię o pewnym znanym piłkarzu, który „najpierw wykopał sobie sławę, potem pieniądze, potem żonę”, a potem wykopali jego samego i teraz musi się pogodzić z tym, że „jeśli w życiu wygra się jakiś mecz, to trzeba za niego zapłacić”. Bo czy to tak naprawdę o sporcie? Przecież stąd tylko krok do spostrzeżenia Elfride Jelinek, że „za darmo jest tylko śmierć, a i ona kosztuje życie”. Tyle tylko, że Jelinek brzmi śmiertelnie poważnie, a u autora „Pucharu od Pana Boga” nawet śmierć wydaje się oswojona i zawsze przegrywa z życiem. Przynajmniej literacko.

Uwielbiam styl Pavla. Każdy, kto czytał jego najbardziej znany zbiór opowiadań, czyli „Śmierć pięknych saren”, wie, że to autor, który ma niezwykły talent do tworzenia osobliwego, urokliwego mikroświata, a język, za pomocą którego go buduje, jest urzekający w swojej prostocie, a jednocześnie nieskażony pretensjonalnością. I ten właśnie unikatowy styl zostaje idealnie oddany w tym przekładzie. „Puchar od Pana Boga” to tylko pozornie miniaturki o sportowcach, którym wyszło albo i nie. Tak naprawdę każda sportowa historia z tego zbioru to metafora życia zamknięta w subtelnej, żartobliwej powiastce balansującej na granicy realizmu i baśniowości. I w tym sensie ma proza Pavla coś z pisarstwa Brunona Schulza; otwiera w naszej głowie drzwi do zupełnie innego wymiaru. Do tego autor „Pucharu od Pana Boga” posiada niezwykły dar chwytania, zaklinania w słowa, a wreszcie uwalniania emocji, będąc równocześnie dalekim od ckliwości. A to, w jaki sposób opisuje sportowe zmagania, to literacki majstersztyk. Nawet dla takiego ignoranta sportowego jak ja.
Sport to zdrowie? Nie, sport to życie – wydaje się mówić Pavel. Opowiadania ze zbioru „Puchar od Pana Boga” skruszą nawet najtwardsze niesportowe serce. Nie macie serca do sportu? Nie szkodzi. Ota Pavel i tak znajdzie do niego drogę.
AUTOR: OTA PAVEL
PRZEKŁAD: MIROSŁAW ŚMIGIELSKI
TYTUŁ: PUCHAR OD PANA BOGA
WYDAWNICTWO: STARA SZKOŁA
ROK WYDANIA: 2017

Recenzja dla Szuflada.net


2 komentarze:

  1. Pavel i jego bajkowa rzeczywistość :) Takie same odczucia, jak Twoje, towarzyszyły mi przy lekturze innego jego sportowego zbioru, "Bajki o Raśce". "Puchar..." to po prostu jeszcze więcej tego dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się: więcej tego dobra! :)

    OdpowiedzUsuń

Statystyki wizyt:



Recenzje

Wywiady

Artykuły